Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
wyskoczył spaśny komendant. Dopinając mundur na piersiach, w czym przeszkadzał mu wiszący u przegubu dłoni pejcz, wołał: - Halt! Stój!
Podszedł do platformy, rozkazał zejść i liczył deski dźgając palcem powietrze, pomylił się i zaczął odkreślać czerwoną kredą na kantach.
- Ile ma być?
- Sto dziewiętnaście.
- Jest sto dwadzieścia trzy. Tyłki was świerzbią. Kto konwojent?
- Ja.
- Furmani, zwalać deski. A ty chodź na wartownię. - Jurkowi wyschło w gardle. Strach obudził się w brzuchu. "Będą bić.
Furmani nie kradli, ponieważ byli dobrze opłacani, pomylił się komendant".
W wartowni, śmierdzącej dziegciem, siedziało na ławie kilku folksdojczów osowiałych, rozprażonych lenistwem. Poderwali się na widok przywódcy. Minął
wyskoczył spaśny komendant. Dopinając mundur na piersiach, w czym przeszkadzał mu wiszący u przegubu dłoni pejcz, wołał: - Halt! Stój!<br>Podszedł do platformy, rozkazał zejść i liczył deski dźgając palcem powietrze, pomylił się i zaczął odkreślać czerwoną kredą na kantach.<br>- Ile ma być?<br>- Sto dziewiętnaście.<br>- Jest sto dwadzieścia trzy. Tyłki was świerzbią. Kto konwojent?<br>- Ja.<br>- Furmani, zwalać deski. A ty chodź na wartownię. - Jurkowi wyschło w gardle. Strach obudził się w brzuchu. "Będą bić.<br>Furmani nie kradli, ponieważ byli dobrze opłacani, pomylił się komendant".<br>W wartowni, śmierdzącej dziegciem, siedziało na ławie kilku folksdojczów osowiałych, rozprażonych lenistwem. Poderwali się na widok przywódcy. Minął
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego