Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Karan
Nr: 9-10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1995
też, że muszę z tym sobie jakoś poradzić. Było mi bardzo ciężko, bo nic przecież nie umiałem. Walczyłem ze sobą, bo odbierałem to jakby ktoś mną pomiatał.
Kiedy minęło pół roku zacząłem zauważać pewne zmiany. Niezależnie od tego jak brudne czy głodne były te dzieci, to zawsze jednak przychodziły do świetlicy i na nas czekały, często nawet 30 minut wcześniej niż to było zaplanowane, żeby wejść, żeby przynajmniej posiedzieć w tym pomieszczeniu. Wtedy zdecydowałem, że zostaję pomimo tego, że dzieci klęły, biły się, wyzywały i pluły, że rzucały masłem na sufit, że noże wbijały w podłogę, cięły ceratę, że nas zastraszały
też, że muszę z tym sobie jakoś poradzić. Było mi bardzo ciężko, bo nic przecież nie umiałem. Walczyłem ze sobą, bo odbierałem to jakby ktoś mną pomiatał. <br>Kiedy minęło pół roku zacząłem zauważać pewne zmiany. Niezależnie od tego jak brudne czy głodne były te dzieci, to zawsze jednak przychodziły do świetlicy i na nas czekały, często nawet 30 minut wcześniej niż to było zaplanowane, żeby wejść, żeby przynajmniej posiedzieć w tym pomieszczeniu. Wtedy zdecydowałem, że zostaję pomimo tego, że dzieci klęły, biły się, wyzywały i pluły, że rzucały masłem na sufit, że noże wbijały w podłogę, cięły ceratę, że nas zastraszały
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego