też, że muszę z tym sobie jakoś poradzić. Było mi bardzo ciężko, bo nic przecież nie umiałem. Walczyłem ze sobą, bo odbierałem to jakby ktoś mną pomiatał. <br>Kiedy minęło pół roku zacząłem zauważać pewne zmiany. Niezależnie od tego jak brudne czy głodne były te dzieci, to zawsze jednak przychodziły do świetlicy i na nas czekały, często nawet 30 minut wcześniej niż to było zaplanowane, żeby wejść, żeby przynajmniej posiedzieć w tym pomieszczeniu. Wtedy zdecydowałem, że zostaję pomimo tego, że dzieci klęły, biły się, wyzywały i pluły, że rzucały masłem na sufit, że noże wbijały w podłogę, cięły ceratę, że nas zastraszały