Pawlaka rozlegał się cały koncert spiżowych dzwonów. Nie pomógł kwas z<br>ogórków, którym poiła go Marynia, nie zagłuszył ich kwik zdziczałych<br>świń, które Witia wyganiał z sadku. Dopiero koło południa doszedł<br>Pawlak do siebie na tyle, że wcisnął maciejówkę na dręczoną potwornym<br>kacem głowę i ruszył w pole.<br> Przez to świętowanie pojednania z rodem Karguli nie miał dotąd czasu<br>rozejrzeć się po ziemi, którą sobie wybrał dzięki Kargulowej Mućce.<br>Stojąc tak za stodołą i patrząc na bezkresny ocean przejrzałego zboża,<br>pomyślał, że gdyby tak ojciec jego, Kacper, co był gospodarzem na dwóch<br>morgach, usłyszał, że może to wszystko objąć w posiadanie