małymi grupkami, potem struga dziewcząt, a na końcu Doliniarze gromadą, czujni i ostrożni. Górale stali wzdłuż ulicy znudzeni, gotowi do bójki, Doliniarzy prowadził Łapa, pilnując swoich przed prowokacją ze strony starego wroga. Milcząco przeszli między umilkłymi nagle szpalerami żołnierzy Polandy i dopiero koło kościoła skoczyły pod niebo ich ochocze i swobodne wrzaski. Górale po krótkiej naradzie, połączonej z mocowaniem się i przepychaniem wzajemnym, także ruszyli środkiem ulicy zaczepni, agresywni i bardzo pańscy. Dopiero teraz na podwórzu szkolnym ukazały się Wisia z Lilką. Kękuś, który szedł na końcu pochodu Górali, stanął nagle i przyglądał się z daleka dziewczętom, osłaniając oczy przed słońcem