Typ tekstu: Książka
Autor: Borowa Maria
Tytuł: Dominika znaczy niedziela
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1988
okrzyków.
Coraz bardziej w zastygłych zwarciach, obaj na wpół
ślepi z bólu, z dziwną, nie wiadomo dlaczego wezbraną
w oczach wilgocią.
Potem upadli na podłogę. Zimny beton dodał im sił
i otrzeźwił, z nową więc zaciętością,
jakby spełniali przykry, ale konieczny obowiązek, wparli
się w siebie pięściami, kolanami, tłukli głowami,
szarpali i rzucali gdzie i jak mocno się dało.
Pierwszy oderwał się od Pinokia Adam. Oparł plecy o wilgotną,
czarną ścianę i czując, że za chwilę naprawdę
zapłacze, na uginających się nogach, z trudem dobywając
głosu z odmawiających posłuszeństwa ust, zamamrotał:
- Odsuń się, baranie, idioto, bo będę musiał
rozwalić ci łeb
okrzyków. <br>Coraz bardziej w zastygłych zwarciach, obaj na wpół <br>ślepi z bólu, z dziwną, nie wiadomo dlaczego wezbraną <br>w oczach wilgocią.<br>Potem upadli na podłogę. Zimny beton dodał im sił <br>i otrzeźwił, z nową więc zaciętością, <br>jakby spełniali przykry, ale konieczny obowiązek, wparli <br>się w siebie pięściami, kolanami, tłukli głowami, <br>szarpali i rzucali gdzie i jak mocno się dało.<br>Pierwszy oderwał się od Pinokia Adam. Oparł plecy o wilgotną, <br>czarną ścianę i czując, że za chwilę naprawdę <br>zapłacze, na uginających się nogach, z trudem dobywając <br>głosu z odmawiających posłuszeństwa ust, zamamrotał:<br>- Odsuń się, baranie, idioto, bo będę musiał <br>rozwalić ci łeb
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego