można już było, dzięki coraz świadomiej "używanym środkom warsztatu", przejść do kategorii autentycznego aktorstwa. Anna Dymna zaangażowana do zespołu Starego jako "pierwsza naiwna" właściwie od początku przełamywała tę niemodną dziś kategorię emploi. Po paru zaś latach spędzonych pod okiem najlepszych wówczas reżyserów oraz po trudnych doświadczeniach, jakich los jej nie szczędził, przyjmowała podobne propozycje, jeśli nie z wewnętrznym oporem, to na pewno z poczuciem psychicznego dyskomfortu. W środku była kimś już zupełnie innym i jako aktorka, i jako kobieta. Jeśli marzyły jej się jakieś role, to raczej kobiet ekscentrycznych, demonicznych, perwersyjnych albo intrygujących femmes fatales, będących wyzwaniem dla mężczyzny. Na pewno