Tłok, ciemno...<br>Kotowicz wpatrywał się w niego badawczym, sondującym spojrzeniem. Ufał sile i wymowie swego wzroku. Był pewien, że żadne kłamstwo, żaden fałsz nie zdołają się przed nim zataić. Ale ten chłopak mówił niewątpliwie prawdę. Ze swoją śmiałą, sympatyczną twarzą, jasnymi włosami, pełen ujmującej świeżości i prostoty, był uosobieniem rzetelnej, szczerej młodości.<br>Ciężko westchnął i oparł się o laskę.<br>- Gdzież on polazł, do diaska? Tyle godzin! Polazł, rozumiem! Ale z takimi pieniędzmi!<br>- Niech się pan nie martwi - pocieszył go serdecznie Szretter. Na pewno się zjawi.<br>- Ba! Mam nadzieję. Ale kiedy, kiedy, pytam? Do południa obiecałem pieniądze oddać. Słowo Kotowicza, drogi panie