każdym razie najdotkliwsze z całego pogrzebu. Niemal<br>słyszało się, jak w kondukcie cichną ludziom nogi, a od trumny dochodzi<br>niemy płacz idącej tam burmistrzowej, chociaż nie było jej przez tłum<br>widać, a mówiono także potem, że wcale nie płakała. A może by nawet<br>wyłowił, gdyby się tak dobrze w to szemranie wsłuchać, i drżenie<br>burmistrza, gdy sposobiąc go do strzału, wyjęto mu rękę spod ręki<br>burmistrzowej. Musiała i matka to słyszeć, bo w pewnej chwili<br>wyciągnęła chusteczkę z torebki i otarła sobie oczy, a po niej<br>wierzchem dłoni zrobiła to samo wujenka Jadwinia.<br> W kondukcie jednak wciąż tego śpiewania nikt nie