szwagrom, uganiającym się za każdym interesem, który mógł przynieść bodaj parę anna, śmierdzącym nierobem na ich łaskawym utrzymaniu. Nieraz mu to dotkliwie dali odczuć. Kiedyś w chwili przygnębienia zwierzył się Tereyowi, że i żonę zbuntowali przeciw niemu, odmawiała zaoszczędzonej rupii na kupno farb i papieru.<br>- Co o tym sądzisz? - spytała szeptem Margit, korzystając, że Kanval zniknął we wnętrzu barsati. - Chyba dobre? Okrucieństwem byłoby chwalić, gdybyś w jego sztukę nie wierzył...<br>- To jest bardzo dobre - powiedział szczerze. - Na przykład tamten z zarysem dziewczyny spowitej w zielone sari, zasłoniętej po oczy, i chudymi, zamienionymi prawie w roślinny deseń, parami postaci nachylonych ku sobie