Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dokąd ich wywieźli, dranie!

Ojciec starał się pocieszyć Teklę i namawiał ją, żeby poszła razem z nami do Stiebłowów.

- Nie, proszę pana, pojadę do Wiełkich Łuk... Mieszkania trzeba pilnować.

- Źle się stało, panie naczelniku, że pan tu przyszedł - powiedział nagle szeptem Frołow. - Ten szpicel "sztundysta" kręci się koło domu.

- Nie szkodzi. Dajcie znać o tym, co zaszło, Winniczence... Ja poinformuję Stiebłowa... I postarajcie się wyjechać... Chociażby do Windawy albo do Dźwińska...

Wracaliśmy do domu zgnębieni. Oglądałem się od czasu do czasu, aby zobaczyć "sztundystę", ale widziałem tylko idącego w pewnym oddaleniu za nami Frołowa. Ojciec milczał. Śnieg zacinał ukośnie, zasypując usta
dokąd ich wywieźli, dranie!<br><br>Ojciec starał się pocieszyć Teklę i namawiał ją, żeby poszła razem z nami do Stiebłowów.<br><br>- Nie, proszę pana, pojadę do Wiełkich Łuk... Mieszkania trzeba pilnować.<br><br>- Źle się stało, panie naczelniku, że pan tu przyszedł - powiedział nagle szeptem Frołow. - Ten szpicel "sztundysta" kręci się koło domu.<br><br>- Nie szkodzi. Dajcie znać o tym, co zaszło, Winniczence... Ja poinformuję Stiebłowa... I postarajcie się wyjechać... Chociażby do Windawy albo do Dźwińska...<br><br>Wracaliśmy do domu zgnębieni. Oglądałem się od czasu do czasu, aby zobaczyć "sztundystę", ale widziałem tylko idącego w pewnym oddaleniu za nami Frołowa. Ojciec milczał. Śnieg zacinał ukośnie, zasypując usta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego