ostro podchmieleni. Dziadzia w pewnej chwili wykrzyknął:<br>- A może by tak do "Fukiera"?<br>Zgodzono się natychmiast. Dziadzia zapłacił rachunek, natomiast Bove ofiarował się płacić u "Fukiera". Wsiedli do taksówki i pojechali na Stare Miasto. Wprowadzono ich do niewielkiego, oddzielnego pokoju, gdzie stały wielkie miedziane dzbany, a ściany obwieszone były starymi sztychami. Bove polecił przynieść dwie butelki słodkiego tyrolskiego wina oraz migdałów w soli. Dama sprzeczała się z Dziadzią, czy się mówi: "Proszę pani", czy też: "Proszę panią". W końcu zniecierpliwiony Dziadzia powiedział, że nieważne jest, jak się mówi, tylko, co się mówi. Na co znów wtrącił Bove, że piękna mowa to