obrotach silnika, ogłuszał ich ryk motorów i pęd powietrza. Dwukrotnie musiałem zatrąbić, zanim zorientowali się, że żądam ustąpienia mi z drogi.<br>Ich twarze zakrywały wielkie okulary, więc tylko po półotwartych ze zdumienia ustach poznałem, jak bardzo się zdziwili, gdy mój pokraczny wehikuł wyprzedził ich i dalej jechał wciąż szybciej i szybciej. Po dwóch minutach nie widziałem ich już we wstecznym lusterku.<br>Zwolniłem do osiemdziesięciu, bo znak drogowy zapowiadał ostry zakręt. Potem jednak szosa biegła znów prosto, podnosząc się wolno na wzgórze. Kiedy wyskoczyłem zza zakrętu, wydawało mi się, że na szczycie dostrzegłem taunusa.<br>Przycisnąłem pedał gazu. Szosa była pusta, żadnej furmanki