Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
posmak nowości, odświeżanie wspomnień, jeszcze jedna podróż w nieznane. Poznawanie nowych nauczycieli przypominało mi wzajemne obmacywanie się bokserów przed przystąpieniem do walki.

Na miejsce Kołosowa przyszedł siwy staruszek Bułatow o szerokiej tatarskiej twarzy. Drzazga się nie pokazywał. Spotykaliśmy go czasami na Bibikowskim Bulwarze, ale na nasz widok odwracał głowę i szybko znikał w bocznej uliczce.

Pochwaliłem się Plujowi książkami, które przeczytałem. Uśmiechnął się przyjaźnie:

- A ja czytam Moliera w oryginale.

Poczułem się zdruzgotany. Daleko mi jeszcze było do Moliera!



Spoglądałem na nią, na tę Polinę, która przez tyle lat panowała nad moją wyobraźnią, która kładła się niepostrzeżenie jak obłok na wszystkie
posmak nowości, odświeżanie wspomnień, jeszcze jedna podróż w nieznane. Poznawanie nowych nauczycieli przypominało mi wzajemne obmacywanie się bokserów przed przystąpieniem do walki.<br><br>Na miejsce Kołosowa przyszedł siwy staruszek Bułatow o szerokiej tatarskiej twarzy. Drzazga się nie pokazywał. Spotykaliśmy go czasami na Bibikowskim Bulwarze, ale na nasz widok odwracał głowę i szybko znikał w bocznej uliczce.<br><br>Pochwaliłem się Plujowi książkami, które przeczytałem. Uśmiechnął się przyjaźnie:<br><br>- A ja czytam Moliera w oryginale.<br><br>Poczułem się zdruzgotany. Daleko mi jeszcze było do Moliera!<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Spoglądałem na nią, na tę Polinę, która przez tyle lat panowała nad moją wyobraźnią, która kładła się niepostrzeżenie jak obłok na wszystkie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego