białymi podkolanówkami,<br>a gdy dziewczęcy szereg prowadzony przez zakonnice w szarych habitach i ponad śnieg bielszych wykrochmalonych kornetach zniknął za bramą, która natychmiast zamknęła się za nimi, i my mogliśmy się rozejść, bo do obiadu pozostała jeszcze co najmniej godzina, skinąłem ręką Albinowi i Kubie ze swojej czwórki w marszowym szyku, najserdeczniejszym druhom, przed którymi nie miałem tajemnic, a oni mnie znali i od razu domyślili się, że chcę być sam, że muszę coś rozważyć, nad czymś się zastanowić, że nawet obecność przyjaciela mogłaby zakłócić tę chwilę tylko dla mnie,<br>i jak tylko znalazłem się w zacienionym gałęziami figowców zakątku ogrodu