samo życie.<br>Jednak bałam się, przyjacielu, i coraz częściej myślałam o tym, w jaki sposób powinniśmy umrzeć oboje, mój mąż i ja. Nie umiałam znaleźć sposobu. On był wielkim entuzjastą życia. 0 śmierci mówił tylko wtedy, kiedy nagły ból zwierał mu zęby i tamował oddech. W dzień, siedząc na niskim taborecie przed ukochanymi sztalugami, nie pamiętał o nocnych lękach, myślał tylko o życiu. Usiłował przekonać mnie i siebie, że jego bóle to niewielka dolegliwość typu migreny, która przecież minie i pozwoli nam żyć. Coraz bardziej byłam zmęczona bezsennymi nocami i czekałam nieomal na to, aby wyjechał. Podczas jego nieobecności jednak bałam