była co się zowie luksusowa. Była wanna, srebrzyście połyskujące krany. Piec, w którym podgrzewało się wodę, a woda dochodziła, wciąż dochodziła skądś do łazienki i ciekła, jak kto tylko zapragnął. Była dziewczyna do posługi... do swojego pokoju wchodziła po stromych schodkach, podobnych do tych, co się wspinały na strych za tajemnymi drzwiczkami. Dochodziło się do niskiego pokoiku (w którym, żeby stać, musiałem pochylić głowę), a górna połówka wielkiego okna rzucała nad podłogą trochę dziwnie niepokojącego światła. Bo wielkie okno było przedzielone dziko wyrosłym stropem. Tak - bo na zewnątrz panowała klasycystyczna architektura, mająca swoje żelazne wymogi... a wewnątrz rozsadzały ją życiowe potrzeby