szczególnie chyba autor-emigrant, który żywi ambicję podbicia umysłów swego obcojęzycznego otoczenia - o przybliżeniach nawet słuchać nie chce. Jego zadowoli wyłącznie sytuacja, w której ta jedyna, niepowtarzalna treść, jaką pisarz ma do przekazania, dotrze do czytelnika w swoim jedynym i niepowtarzalnym kształcie, bez zmian, nagięć, odkształceń, podstawień czy przesunięć, dokładnie tak, jak ją sobie zamierzył i uformował. W obliczu takich wymagań tłumacz jest raczej przeciwnikiem niż sojusznikiem autora, raczej szkodnikiem niż pomocnikiem: złem koniecznym. Nawet gdy tłumaczem jest - sam autor.<br><br>7.<br> Rzut oka na scenę współczesnej literatury pozwala dostrzec, że rozmaite sposoby radzenia sobie z tym problemem tworzą pasmo rozciągające się między