drzwi i dach. Poszkodowany nie chciał mediacji, żądał zwrotu kosztów. Był wściekły. Biegli wycenili szkody, a on nie zamierzał rozmawiać z "wandalami". Kiedy jednak w końcu się zgodził, niespodziewanie odstąpił od oskarżenia. Chłopcy wytłumaczyli, że wcześniej pokłócili się o dziewczynę, do której "razem startowali". Poszkodowany zrozumiał. A potem przyznał, że tak naprawdę nie chodziło mu o pieniądze ani odwet, ale o zwykłe "przepraszam". - Kiedy ludzie odkrywają w sobie ludzi, a nie tylko stronę sporu, budzi się w nich empatia - ocenia Mazur. <br><br>W dodatku podczas mediacji czasami okazuje się, że granica między tym, kto jest ofiarą, a kto sprawcą, bywa płynna. Magdalena Grudziecka