świadomości własnej niemocy, więc w gorzkiej samowiedzy swego małoznaczenia!<br>Przyszli tu najfatalniej w świecie - Profesor Lelewel nie miał zwyczaju patrzenia w twarze ludziom, z którymi rozmawiał... A jeśli kiedy niekiedy podnosił wzrok na swych dzisiejszych gości - to patrzył na nich szczególnie, z tym swoim nie schodzącym z ust uśmiechem: może tak właśnie, jak uczony patrzy na substancję swego badania?... Więc statecznie prześwietlająco, więc chłodno i beznamiętnie, przez wklęsłe czy wypukłe szkiełko?... Więc może z tym wytrawnym znawstwem, z jakim dotykał kart przedwiecznych woluminów chudymi, wydłużonymi palcami kościstej barwy, przejrzystej epidermy?... Więc może słuchał, co mówili ustami żarliwymi -- słuchał rozumnie i bystro, ale