Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
jej pokój. Do tapczanu przysunięty był stolik. Na stoliku zeszyt i książka, z której Kozicka coś przepisywała. Czegoś się widać uczyła. Oczywiście! Chrząknąłem. Drgnęła. A potem wstała i zbliżyła się do drzwi.
- A, to pan! - powiedziała. - Już pan wychodzi. No to do widzenia.
Ująwszy moją rękę silnym, męskim uściskiem, w taki sposób, że dłoń ciasno przylegała do dłoni, potrząsnęła nią kilkakrotnie. Przypisałem tę zmianę w ustosunkowaniu się do mojej osoby uspokajającemu działaniu pracy umysłowej, w odróżnieniu od zajęć pensjonatowych, które czyniły ją nerwową. Najmylniej. Usłyszałem:
- Winszuję wrażliwości! Pan się, jeżeli dobrze zgaduję, obraził na nas za moje wczorajsze uwagi przy kolacji. Mam
jej pokój. Do tapczanu przysunięty był stolik. Na stoliku zeszyt i książka, z której Kozicka coś przepisywała. Czegoś się widać uczyła. Oczywiście! Chrząknąłem. Drgnęła. A potem wstała i zbliżyła się do drzwi.<br>- A, to pan! - powiedziała. - Już pan wychodzi. No to do widzenia.<br>Ująwszy moją rękę silnym, męskim uściskiem, w taki sposób, że dłoń ciasno przylegała do dłoni, potrząsnęła nią kilkakrotnie. Przypisałem tę zmianę w ustosunkowaniu się do mojej osoby uspokajającemu działaniu pracy umysłowej, w odróżnieniu od zajęć pensjonatowych, które czyniły ją nerwową. Najmylniej. Usłyszałem:<br>- Winszuję wrażliwości! Pan się, jeżeli dobrze zgaduję, obraził na nas za moje wczorajsze uwagi przy kolacji. Mam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego