zostać, ale ona czesząc się odparła, że teraz musi w samotności przeżyć swoją radość i żebym się o to nie gniewał, bo jutro przyjdzie na pewno, na pewno; powtarzała to tak rytmicznie, że musiała się czesać po raz drugi, wreszcie jednak wyszliśmy pod grzmiące spiżem niebo Oksymoronu, chciałem Wandę odwieźć taksówką do hotelu, jak na magistra przystało, lecz ona powiedziała, że ten spacer pod skotłowanym niebem nie jest jej już straszny, teraz niczego się nie boi i... musiała przerwać, bo jakiś pijany czknął jej w twarz (tak, że aż ja poczułem) czystą wyborową, wiśniówką, śledziem, albańskim koniakiem, pieprzówką, rostbefem i wiązką