Wielhorski (również syn pasjonata) miał mająteczek, gosposię Agatę, oraz stróża nocnego, starego Olborskiego. Ten znów Olborski miał powiedzonko, które warto odnotować. Ilekroć była przy nim mowa o czyjejś śmierci, czy pogrzebie, wzdychał i mawiał: "Da Pan Bóg - poumieramy wszyscy." Później wywalczyło sobie szwagrzysko urlopy z żoną, bez jej mamy, bardzo taktownie, uzyskując na to zgodę obu pań. Przez nieustanne, zachłanne przestawanie z córką mama z biegiem lat coraz bardziej upodabniała ją do siebie, przede wszystkim zarażając ją swoją miznatropią, uciekaniem od ludzi. Już na samym początku małżeństwa ofiarą tego padł Zimek, któremu obie panie zlikwidowały stosunku z bliskimi krewnymi. Byli to