nikt nie zamierzał wymazać ich z pamięci. Proboszcz dla pewności miał je spisać i kartkę dobrze ukryć. Jedynie podchorąży "Bęc" i sam dowódca pozostali bezimienni, zanotowani tylko pseudonimami. Przyjdzie czas, że i oni się ujawnią. Wszyscy otrzymają pomnik. Furmani ładowali sztywne jak drewno zwłoki, dźwigali na sanie. Pospołu z grabarzami taszczyli ciężar do dołu. Proboszcz co i raz pochylał się, rzucał skamieniałą grudkę, echo niosło dźwięk uderzenia. Był sam. Nie zgodził się nawet na obecność Surmy, przeciwstawił Borowskiemu. Dość nieszczęścia, nie pozwoli prowokować następnego.<br><br>Okrutne, przerażające były tamte święta, ale przecież te dni, a zwłaszcza wigilijna wieczerza zachowała wszystkie tradycje, była