patrząc, jakby nikt nie był jej<br>potrzebny, chociaż ludzie z ciekawością oglądali się za nami, co za<br>obcy idą przez ich wieś. Niektórzy przystawali spodziewając się<br>jakiegoś słowa od nas, że idziemy przez ich wieś, sami też gotowi coś<br>powiedzieć. Pod płoty podchodzili z głębi obejść, a nawet z chałupy ten<br>i ów wyszedł dojrzawszy nas przez okno. Lecz matka niosła te oczy,<br>jakby nie widząc nie tylko ludzi, ale i chałup, i całej wsi. Uwieszony<br>u jej ręki, czułem, że i mnie tak samo przykazuje, żebym nic nie<br>widział, ni ludzi, ni chałup, ani całej tej wsi.<br> W końcu zaczepił nas jakiś