wahał się Kalias, nim pierwszy raz odważył się na zjedzenie surowego bekasa, ale spróbował, posolił i jakoś poszło. Zbierał różne ślimaki, wysysał słodkie pędy młodych trzcin, jadł kłącza pałek i łącznia, malutkie bulwy sitowia i kwaskowate liście szczawiu. W dalszym ciągu wyszukiwał gniazd ptasich i czuł, że wraca dawna jego tężyzna i zdrowie. Tylko silny mógł zmierzyć się z życiem, które go czekało. Wiedział, że pierwsza słabość lub choroba - to klęska. Wreszcie którejś nocy zdecydował się ruszyć dalej. Mimo wszystkich korzyści, jakie dawał pobyt na gościnnych błotach pontyjskich, zanadto dokuczały zimne, wilgotne noce i komary. Każdy ciepły ranek i wieczór wywabiał