przy zielonych stolikach<br>modliły się diabły do cyfr.<br>Były szarfy i ordery, i muzyka<br>i stukał tajny szyfr.<br>Diabły w sercu swoim głupim, bo niedobrym<br>rozwiązywały biało-czerwony problem.<br><br>Łkała flaga: - Czym powinna<br>zginąć, bo jestem inna?<br>Bo nie taka dyplomatyczna,<br>bo tragiczna, bo nostalgiczna,<br>ta od mgieł i od tkliwej rozpaczy,<br>i od serca, które nic nie znaczy,<br>flaga jak ballada Szopenowska,<br>co ją tkała sama Matka Boska.<br><br>Ale wtedy przyszła dziewczyna<br>i uniosła flagę wysoko,<br>hej, wysoko, ku samym obłokom!<br>Jeszcze wyżej, gdzie się wszystko zapomina,<br>jeszcze wyżej, gdzie jest tylko sława<br>i Warszawa, moja Warszawa,<br>Warszawa jak piosnka