Typ tekstu: Książka
Autor: Danuta Błaszak
Tytuł: Karuzela ku słońcu
Rok: 2003
straszliwe turbulencje, wiatry, huragany.
- Piekło w małej chmurce, która wygląda niewinnie jak łagodny baranek - wczułam się w sytuację.
- Właśnie. Kiedy doszedłem do 3000 metrów, przestraszyłem się, że wciągnie mnie za wysoko. Na tej wysokości powinno się już brać ze sobą tlen.
- Nie chciałem lecieć do nieba. Nie wziąłem ze sobą tlenu - zachichotałam.
- Coś w tym rodzaju - zgodził się ze mną. - Wyszedłem z krążenia. Wtedy nagle rzuciło szybowcem. Przyrządy pokładowe szalały. Sterowanie stało się niemożliwe. Po chwili rozległ się trzask i lewe skrzydło poleciało sobie oddzielnie. Wyskoczyłem i pamiętając o zasadzie, ze w chmurze nie należy otwierać spadochronu. Liczyłem dzielnie sekundy opóźnienia
straszliwe turbulencje, wiatry, huragany. <br>- Piekło w małej chmurce, która wygląda niewinnie jak łagodny baranek - wczułam się w sytuację. <br>- Właśnie. Kiedy doszedłem do 3000 metrów, przestraszyłem się, że wciągnie mnie za wysoko. Na tej wysokości powinno się już brać ze sobą tlen. <br>- Nie chciałem lecieć do nieba. Nie wziąłem ze sobą tlenu - zachichotałam.<br>- Coś w tym rodzaju - zgodził się ze mną. - Wyszedłem z krążenia. Wtedy nagle rzuciło szybowcem. Przyrządy pokładowe szalały. Sterowanie stało się niemożliwe. Po chwili rozległ się trzask i lewe skrzydło poleciało sobie oddzielnie. Wyskoczyłem i pamiętając o zasadzie, ze w chmurze nie należy otwierać spadochronu. Liczyłem dzielnie sekundy opóźnienia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego