Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
krokiem, jakby im było spieszno.
W wielkie chwile wkrada się zawsze pierwiastek błazeński, historia częściej
dźwięczy szyderstwem niż patosem.
Oto odjeżdżał Cień, ręce złamawszy na pancerz a oni się
spieszyli!
U samego wezgłowia stąpał watażka, w białym kitlu przepasanym
rzemieniem, udając, że im pomaga.
Potrząsał swoim kruczym czubem.
Wokół stał tłum gapiów, poniektórzy z rozdziawioną gębą.
Kondukt szedł środkiem, prosto do drzwi na klatkę schodową.

Nie skręcając ni w prawo, ni w lewo.
Ku schodom do wrót na wiosenny świat albo dalej do krypty, do
naszych podziemi.
Zanim jednak kondukt pogrążył się w cieniu, stała się rzecz, której nikt, ze
mną
krokiem, jakby im było spieszno.<br> W wielkie chwile wkrada się zawsze pierwiastek błazeński, historia częściej <br>dźwięczy szyderstwem niż patosem.<br> Oto odjeżdżał Cień, ręce złamawszy na pancerz a oni się<br>spieszyli!<br> U samego wezgłowia stąpał watażka, w białym kitlu przepasanym<br>rzemieniem, udając, że im pomaga.<br> Potrząsał swoim kruczym czubem.<br> Wokół stał tłum gapiów, poniektórzy z rozdziawioną gębą.<br> Kondukt szedł środkiem, prosto do drzwi na klatkę schodową.<br> &lt;page nr=207&gt;<br> Nie skręcając ni w prawo, ni w lewo.<br> Ku schodom do wrót na wiosenny świat albo dalej do krypty, do<br>naszych podziemi.<br> Zanim jednak kondukt pogrążył się w cieniu, stała się rzecz, której nikt, ze <br>mną
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego