Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
zamknął mu gębę, powiedział, że idzie. Zapragnął jeszcze ten ostatni raz skoczyć na pociąg dudniący w mroku, uczepić się pazurami byle czego, przypłaszczyć się do desek, aby pęd nie oderwał, i wyrzucać później na pole, co popadnie pod rękę: skrzynie, worki, grudy węgla.
- Bogate transporty idą na wschód dla armii: tłuszcze, cukier, buty... a ty co? za nędzne fenigi jak kto głupi. - Kostek odepchnął głowę Stacha gestem obrzydzenia.
Później czołgali się bruzdami ogrodów. Mokra od rosy nać chlastała po twarzy. Dusili brzuchami badyle i owoce pomidorów wydzielające zapach tak mocny, że prawie dawał się smakować.
Dalej jest gładki, porośnięty krótką trawą
zamknął mu gębę, powiedział, że idzie. Zapragnął jeszcze ten ostatni raz skoczyć na pociąg dudniący w mroku, uczepić się pazurami byle czego, przypłaszczyć się do desek, aby pęd nie oderwał, i wyrzucać później na pole, co popadnie pod rękę: skrzynie, worki, grudy węgla.<br>- Bogate transporty idą na wschód dla armii: tłuszcze, cukier, buty... a ty co? za nędzne fenigi jak kto głupi. - Kostek odepchnął głowę Stacha gestem obrzydzenia.<br>Później czołgali się bruzdami ogrodów. Mokra od rosy nać chlastała po twarzy. Dusili brzuchami badyle i owoce pomidorów wydzielające zapach tak mocny, że prawie dawał się smakować.<br>Dalej jest gładki, porośnięty krótką trawą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego