chociażby ograniczała się ona do kilku elementarnych pewników, a resztę oddawała na pastwę stałemu i systematycznemu wątpieniu? Nie wydaje się to prawdopodobne. Pisząc te słowa, jestem poddany przemianom epoki, w której wypadło mi żyć, i zastanawiam się nad możliwością wskrzeszenia intelektualizmu nie inaczej niż inni, poszukujący lekarstwa na choroby cywilizacji - to znaczy osądzając drzewo po gorzkich, jakże gorzkich owocach. Nie inaczej niż prof. Huizinga, wtedy gdy zauważa: <q>„Filozofia, która z góry uzależnia podstawę prawdy od określonej formy życia, jakiej służy, jest zbędna dla przedstawicieli tej formy życia i bez wartości dla reszty ludzi"</>.<br> I zapewne nie wróci już nigdy, albo bardzo