niby rzecz jaką zdrożną: - Oryl jesteś, skończony oryl! - I poszła. Nie zatrzymywał. Miał dosyć jej zgody na wszystko, jej dobrej, przytulnej bezmyślności. Lepiej nawet, że poszła. Bo do czego mu ona? Pobawić się <page nr=275> <br>z kawalerska, owszem, ale to jakby dziecko skrzywdzić. Jednak wtedy przed policją schowała i w ogóle - szczere toto, ufne, samo idzie w ręce... A żeby znów na stale, na żonę i towarzyszkę - to jakby całe życie przez wdzięczność z gęsią się pętać.<br>Chwilę siedział ze spuszczoną głową, gładząc bezwiednie chropawą korę wierzby, bo to wszystko nie było proste ciągnęło go przecie do tej dziewczyny jak łania: coś go