przecież jestem teraz kimś stamtąd. Kraina, którą<br>oni musieli opuścić na zawsze, teraz żyje w mojej wyobraźni. Widzę ten<br>cmentarzyk wśród pól, w stronę którego zmierza w upalne lipcowe<br>południe kondukt pogrzebowy, a drogę zabiega mu zdyszany, przysadzisty<br>człowiek w kaszkiecie i rozkrzyżowanymi rękami zagradza mu drogę:<br>"Stać! Oddajcie moją trąbę, bo wrogom moim ona przygrywać nie będzie!".<br> Tej sceny nie ma w filmie. Ale chyba wówczas właśnie, gdy usłyszałem<br>o tym przerwanym pogrzebie, zacząłem widzieć życie narratora jako<br>tragikomiczny epos. Bo na początku było słowo: "Ano posłuchaj ty, jakie<br>my tam <orig>hańdry-mańdry wiedlik</>, jak my tam żyli, bili się