Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
przecież jestem teraz kimś stamtąd. Kraina, którą
oni musieli opuścić na zawsze, teraz żyje w mojej wyobraźni. Widzę ten
cmentarzyk wśród pól, w stronę którego zmierza w upalne lipcowe
południe kondukt pogrzebowy, a drogę zabiega mu zdyszany, przysadzisty
człowiek w kaszkiecie i rozkrzyżowanymi rękami zagradza mu drogę:
"Stać! Oddajcie moją trąbę, bo wrogom moim ona przygrywać nie będzie!".
Tej sceny nie ma w filmie. Ale chyba wówczas właśnie, gdy usłyszałem
o tym przerwanym pogrzebie, zacząłem widzieć życie narratora jako
tragikomiczny epos. Bo na początku było słowo: "Ano posłuchaj ty, jakie
my tam hańdry-mańdry wiedlik, jak my tam żyli, bili się
przecież jestem teraz kimś stamtąd. Kraina, którą<br>oni musieli opuścić na zawsze, teraz żyje w mojej wyobraźni. Widzę ten<br>cmentarzyk wśród pól, w stronę którego zmierza w upalne lipcowe<br>południe kondukt pogrzebowy, a drogę zabiega mu zdyszany, przysadzisty<br>człowiek w kaszkiecie i rozkrzyżowanymi rękami zagradza mu drogę:<br>"Stać! Oddajcie moją trąbę, bo wrogom moim ona przygrywać nie będzie!".<br> Tej sceny nie ma w filmie. Ale chyba wówczas właśnie, gdy usłyszałem<br>o tym przerwanym pogrzebie, zacząłem widzieć życie narratora jako<br>tragikomiczny epos. Bo na początku było słowo: "Ano posłuchaj ty, jakie<br>my tam &lt;orig&gt;hańdry-mańdry wiedlik&lt;/&gt;, jak my tam żyli, bili się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego