Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zawiesił głos i spojrzał na Wasyla tak, jakby miał wyjawić najgłębszą tajemnicę: - Do oficera huzarów lejbgwardii!
- Może nie wymieniajmy go na kożuch, co?
- Hm. Kiedy widzisz, piękny, bo piękny, ale on nas nie ogrzeje.
Szli w milczeniu, śnieg chrzęścił pod ich walonkami, i obaj żałowali zegarka. Samowałow wzdychał, bo również trapiła go myśl o mrozie w namiocie nad ranem, kiedy kostnieli z zimna. Jeden piec na węgiel nie mógł ogrzać tak obszernego namiotu, a trafiały się dni, kiedy węgla brakowało. I coś jeszcze, co skrzętnie spychał w niepamięć - dokuczało mu poczucie winy wobec syna, którego naraził na takie niewygody, na chorobę
zawiesił głos i spojrzał na Wasyla tak, jakby miał wyjawić najgłębszą tajemnicę: - Do oficera huzarów lejbgwardii!<br>- Może nie wymieniajmy go na kożuch, co?<br>- Hm. Kiedy widzisz, piękny, bo piękny, ale on nas nie ogrzeje.<br>Szli w milczeniu, śnieg chrzęścił pod ich walonkami, i obaj żałowali zegarka. Samowałow wzdychał, bo również trapiła go myśl o mrozie w namiocie nad ranem, kiedy kostnieli z zimna. Jeden piec na węgiel nie mógł ogrzać tak obszernego namiotu, a trafiały się dni, kiedy węgla brakowało. I coś jeszcze, co skrzętnie spychał w niepamięć - dokuczało mu poczucie winy wobec syna, którego naraził na takie niewygody, na chorobę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego