wieczory, z Gabrysią na kolanach. Przytuleni, czytali każde <page nr=60> swoją książkę, całując się po skończeniu rozdziału. Nie mógł już zrozumieć, jak kiedyś żył bez niej - samotny, dziwaczejący i nieszczęśliwy.<br>Teraz w domu było jeszcze przyjemniej niż zwykle, część domowników wyjechała, części nie było. I właśnie ta cisza była czymś niezwykłym, a troszkę też podejrzanym.<br>Podniósł się od komputera i poszedł zobaczyć, co robią dziewczynki. Nie było ich w pokoiku, łóżka były porządnie zasłane (poznał rękę Gabrysi), za to na podłodze kłębiły się w stosie najprzeróżniejsze zabawki - ale to akurat był stan normalny, nic niepokojącego. Poszedł do kuchni - pusto, cicho. Na stole kartka