apelu, jak zwyczajnie, bez broni; gdy na placu stanęli w ordynku, batalion polski otoczył ich niespodziewanie i co do sztuki dokładnie bagnetami wykłuł - Od tego wydarzenia Derkaczowi stwardniało serce.<br>Przestał już nawet ugwarzać z towarzyszami, których zresztą było coraz miej: z batalionu, który w sile tysiąca ludzi przybył na wyspę, trudno było pod koniec z dwustu się doliczyć... Wszyscy oni tracili już nadzieję wydobycia się z przeklętej wyspy. Nie było dnia, by któryś w szeregu nie walił się z nóg, dygocący od nagłych dreszczów, wilgocią na twarzy oblany, bezprzytomny... Straszliwa choroba Antylów zmiatała żołnierzy jak muchy. Ci, których ona jeszcze nie dotknęła