Z. czuł się tak, jakby go wypatroszono, napchano sianem i z powrotem zaszyto - był doskonale nieczuły i otępiały). A gdyby bóle w okolicy serca powtarzały się, zaaplikował dwa, trzy razy dziennie kieliszek dobrego koniaku. Z. pił teraz w ogóle, już przed wizytą u lekarza, o wiele więcej i znacznie silniejsze trunki, niż we Francji. Po pewnym czasie serce Z. uspokoiło się. Zresztą, niby człowiek ranny w piersi, aby nie cierpieć, oddychał teraz tylko na pół oddechu. A w tym co robił, aby uniknąć cierpienia, nauczył się kompromisu. Być może, że na początku było w tym coś z udawania i były jakieś