ich Bóg stworzył,<br>lecz nie unoszę ręki, jest we mnie, tak jak w nas wszystkich, oczekiwanie i napięcie, które naraz prysło, bo oto wchodzą czterej brodaci zakonnicy w brunatnych habitach, wręczają każdemu z nas małą kostkę mydła i duży włochaty ręcznik i wskazują drogę do łaźni, pod prysznice, z których tryskają naraz strugi ciepłej wody, więc odkładamy na ławeczkę ręczniki i wbiegamy radośnie pod tusze,<br>milczenie kruszy się, pęka, rozlegają się głosy, najpierw odosobnione, lecz w chwilę później łączą się po dwa, kiedy się myjemy: ja mydlę plecy jemu, on mnie, i już wiem, że ma na imię Albin, on zaś