zwalczał w sobie, nawet obrzydzał, tymczasem ona ruchem swobodnym zdejmuje czapeczkę, potrząsa niesfornymi włosami - szron opada i wszystko jest po dawnemu.<br>Idę, idę, miasto się kończy - gdzie u licha ten "Dom Na Wydmuchu"? Ciemno, wiatr i śnieg - czornyj wietier, biełyj snieg - jak w poemacie...<br>Brońcia przenosi wzrok z jej twarzy tryskającej humorem na stężały profil Szczęsnego, widzi, że tych dwojga ona, Brońcia z piątej klasy, zgoła nie obchodzi, i sposępniała idzie w stronę drzwi.<br>- To ja już nie będę z tym zeszytem...<br>Naciska klamkę, cofa się tyłem, do ostatka mierząc spode łba przybyłą spojrzeniem, w którym jest niepokój i wyrzut. - Ta