skwapliwie, gdyż chłodny, przeciąg, wiejący przez uchylone okno z podwórza, roznosił mdłe zapachy pomyj i niedojadków w głąb "Pacyfiku". Zapachy sali restauracyjnej były najbardziej zróżniczkowane i najmniej wyraźne - jedyną rzeczą, która uderzała w zmysły ludzi znajdujących się na korytarzu, była zgraja głosów, dźwięków i tonów orkiestry, buchająca stamtąd niby materialny tuman, za każdorazowym otwarciem drzwi <page nr=90>.<br>Kelnerzy restauracyjni i kawiarniani tłoczyli się przy oknie kuchennym, ściskali w dłoniach widelce i łyżki i niecierpliwie czekali, aż Balcer wyda im zamówione potrawy. Kucharze uwijali się wokoło pieca, ten z młotkiem do ubijania kotletów, tamten z dwuzębnym widelcem do przewracania pieczeni skwierczących na patelniach, inny