do Jadwigi, która gdzieś w weselnej ciżbie przepadła. Szukał jej po sypialniach. W pokoju Steni, zawalonym paltami gości, pod toaletą prababki, płakała w uścisku pani Kasi. Zdrętwiał. <br>- Co to, Jadwiniu? Co tobie? <br>Pani Żagiełtowska zmieszała się, uśmiechnęła z przymusem. <br>- Nic, takie tam panieńskie smutki. <br>Ale Jadwiga odtrąciła ją, porywczo zasłoniła twarz welonem i zza śnieżnego obłoku krzyknęła: <br>- Twoja matka powiedziała, że ślub prawosławny piękniejszy! I że w Polsce wszędzie śmierdzi! I że szlachta Polskę sprzedała, i że ja mam oczy jak wół!!! <br>Łkanie złamało wysilony głosik, szeptem Jadwiga skończyła: <br>- I że miłość to łgarstwo, a ty miałeś już narzeczoną i z