Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
popchnęła go namydlonym łokciem. - Boże, po tylu latach ona wciąż się mnie wstydzi - zachwycił się. Zrobiło mu się okropnie dziwnie i przykro, że musi na nią czekać. Głaskał główkę Spinozy, skąd tutaj się wziął? To nie było w jego zwyczaju, towarzyszyć im w sypialni.
Przypomniał mu się ten ostatni normalny tydzień, jaki spędzili w sierpniu trzydziestego dziewiątego we Wrzosowie. Ostatnia niedziela, popołudnie. Cudowna pogoda, pachniało jabłkami i zieloną wodą. Niebo jak z westchnień pensjonarki, błękitne, idealne i żarliwie niewinne. Z patefonu Andrzej Bogucki, przymilał się i śpiewał A mnie jest szkoda lata. Na parkanie afisz LOPP. On nosił się na biało
popchnęła go namydlonym łokciem. - Boże, po tylu latach ona wciąż się mnie wstydzi - zachwycił się. Zrobiło mu się okropnie dziwnie i przykro, że musi na nią czekać. Głaskał główkę Spinozy, skąd tutaj się wziął? To nie było w jego zwyczaju, towarzyszyć im w sypialni.<br>Przypomniał mu się ten ostatni normalny tydzień, jaki spędzili w sierpniu trzydziestego dziewiątego we Wrzosowie. Ostatnia niedziela, popołudnie. Cudowna pogoda, pachniało jabłkami i zieloną wodą. Niebo jak z westchnień pensjonarki, błękitne, idealne i żarliwie niewinne. Z patefonu Andrzej Bogucki, przymilał się i śpiewał A mnie jest szkoda lata. Na parkanie afisz LOPP. On nosił się na biało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego