Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
sen.

Obudził się w tej samej chwili, w której zadzwonił
pierwszy, wyjeżdżający z remizy,
dzienny tramwaj.

W prostokącie kamienic rozpoczął się ruch.
Starsi synowie wychodzą do pracy, matki przygotowują
śniadania, ojcowie włączają radia, żeby
dokładnie nastawić zegarki.

"Cztery sznytki ze smalcem i z boczkiem, tylko
nie dawaj mi z serem tylżyckim", opowiadała
matka Marycha Starej Pani Człowieku, niech pani
pomyśli, co za wymagania, tylko nie z tylżyckim,
ale bo też naprawdę ten ser jest wyschnięty
jak podeszwa, już się ludzie skarżyli Kaczmaruszkowi
w spółdzielni, ale on nie winien, taki, jaki dostaje,
taki sprzedaje, jeszcze mówił: "Każcie sobie
kroić grubsze plastry, jak
sen.<br><br>Obudził się w tej samej chwili, w której zadzwonił <br>pierwszy, wyjeżdżający z remizy, <br>dzienny tramwaj.<br><br>W prostokącie kamienic rozpoczął się ruch. <br>Starsi synowie wychodzą do pracy, matki przygotowują <br>śniadania, ojcowie włączają radia, żeby <br>dokładnie nastawić zegarki.<br><br>"Cztery sznytki ze smalcem i z boczkiem, tylko <br>nie dawaj mi z serem tylżyckim", opowiadała <br>matka Marycha Starej Pani Człowieku, niech pani <br>pomyśli, co za wymagania, tylko nie z tylżyckim, <br>ale bo też naprawdę ten ser jest wyschnięty <br>jak podeszwa, już się ludzie skarżyli Kaczmaruszkowi <br>w spółdzielni, ale on nie winien, taki, jaki dostaje, <br>taki sprzedaje, jeszcze mówił: "Każcie sobie <br>kroić grubsze plastry, jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego