potępić go z ambony.<br><br>Uderzywszy więc w pokorę,<br>Fikus wybrał się wieczorem<br>Na plebanię i ze skruchą<br>Drapał się to w nos, to w ucho.<br>Ksiądz rzekł wreszcie: "Dobra nasza.<br>Moja kasza, twoja flasza,<br>Rozegramy to w mariasza?<br><br>Fikus szybko rozdał karty,<br>A że bał się nie na żarty,<br>Przegrał tyle, ile trzeba,<br>Żeby dostać się do nieba.<br><br>Wziąwszy tedy rozbrat z grzechem,<br>Fikus rad pożegnał klechę,<br>Uśmiechnięty dosiadł konia,<br>Kłusem puścił się przez błonia<br>I wołając: "Znaj Łysonia!<br>Hokus-pokus, fikus pikus!" -<br>Pocwałował wprost do Dwikóz.<br>Wszedł do domu, staje, patrzy -<br>"Co to? Kto to?" - rzekł pobladłszy.<br>Podszedł bliżej - tak