absydy Świętej Anny, w gałęziach kasztanów, między lepkimi pąkami nawołują się wróble. Lekko mi, rześko, radośnie. W każdej mijanej dziewczynie szukam smukłej sylwetki, włosów ciemnych, uśmiechniętych oczu... Widzę ją. Patrzy na mnie, a później odwraca się i odchodzi z Grzegorzem. Wciąż ją widzę.<br> Zośka... <br>Dobrze! Czemu nie?! Zrobię ten cholerny ubaw! Pokażę im, że gwiżdżę! Że mam to wszystko gdzieś! <br><br>Komu pokażę? Im? Wybrańcom losu? A może... sobie? <br><br>Tak, sobie! I jemu! Jemu przede wszystkim! Och, jak go nienawidzę! <br><br>Całe mieszkanie - do góry nogami! Z dużego pokoju wywaliłam wszystko, żeby było miejsce do tańca. Samograj pod jedną ścianą, stół pod drugą