bruku", jak w wierszu Norwida. Wkrótce potem, z rozporządzenia władz rosyjskich, domy publiczne zamknięto i wyjęto spod prawa. Se non e vero...<br> Przybytek przy ulicy Mokotowskiej, do którego zawiózł nas z Bolkiem dorożką, czy taksówką Julek, można by więc nazwać nie tyle domem, co chatynką skromną publiczną, w której rzekłbyś uboga wdowa z dwiema mieszkała dziewojami, tyle że oneż nie na wydaniu za mąż, a - za dziesięć złotych seans. "Szefowa" bowiem była o wyglądzie szacownej wręcz wdowy po drobnym urzędniku, czy sklepikarzu, a z jej dwóch pensjonariuszek (obecnych, bo może była jeszcze jakaś "na chorobie" czy "w terenie") jedna wyglądała na