złapać, przeczekał dwa tygodnie w podwarszawskim Milanówku u znajomych swego powstańczego dowódcy z AK, po czym powstanowił wrócić do domu.<br>Zaopatrzony przez znajomych w fałszywe dokumenty na nazwisko Jerzego Wojciechowskiego, wysiedlonego ze stolicy, dojechał do Chabówki pociągiem, skąd okazyjną furką doczłapał nazajutrz do Zakopanego. Tutaj wtopił się w masę kilkuset uchodźców z Warszawy, którzy szybko nadali góralskiej mieścinie prawie stołeczny sznyt, wnosząc w jego życie przede wszystkim odwagę, pomysłowość i niemal demonstracyjne lekceważenie okupanta, a nade wszystko - humor, co wobec faktu, iż właśnie opuścili swoje rodzinne miasto, doszczętnie zniszczone przez Niemców, gdzie w gruzach każdy miał pochowanych wielu swoich najbliższych - nieco