Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
duszność i rozrywając muślinową zasłonę. Wkoło mnie wyłoniły się łóżka białe, błyszczące, kształtne, a na łóżkach śpią współtowarzysze, oddychając równomiernie. Księżyc ze zdumiewającą szybkością przedefilował przed oknem i skrył się za kościelną wieżą. Pokój zmatowiał, ale wciąż był jasny i kształtny pod okiem świetliście szafirowego nieba, ledwie tkniętego gwiazdami. Trzeba uciekać. Nic, tylko trzeba uciekać. Włożyłem do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wszystką żywność, przy czym potrzymałem przez chwilę w ręku torbę z ciasteczkami upieczonymi, jak mi doniesiono w liście, specjalnie dla mnie przez Joasię, której nigdy nie kochałem - i przez moment, nie wiem czemu, załkałem. Cicho, na palcach, doszedłem do drzwi
duszność i rozrywając muślinową zasłonę. Wkoło mnie wyłoniły się łóżka białe, błyszczące, kształtne, a na łóżkach śpią współtowarzysze, oddychając równomiernie. Księżyc ze zdumiewającą szybkością przedefilował przed oknem i skrył się za kościelną wieżą. Pokój zmatowiał, ale wciąż był jasny i kształtny pod okiem świetliście szafirowego nieba, ledwie tkniętego gwiazdami. Trzeba uciekać. Nic, tylko trzeba uciekać. Włożyłem do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy i wszystką żywność, przy czym potrzymałem przez chwilę w ręku torbę z ciasteczkami upieczonymi, jak mi doniesiono w liście, specjalnie dla mnie przez Joasię, której nigdy nie kochałem - i przez moment, nie wiem czemu, załkałem. Cicho, na palcach, doszedłem do drzwi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego