mistrzowsko operuje kontrapunktem, każdą emocję miesza z jej przeciwieństwem: w erotycznym tańcu Raniewskiej tli się rozpacz, ponieważ zmysłowość nie zagłusza lęku. <br>Śmierć jest obecna na scenie cały czas: na powitanie Raniewskiej wybiega kobieta w bieli i figlarnie obsypuje bohaterkę kwiatkami wiśni. To Szarlotta (Krzesisława Dubielówna), która w spektaklu Miśkiewicza jest ucieleśnieniem nieuchronności losu. Długo, milcząco wpatruje się w oczy tych, którzy odejdą - Raniewskiej i <name type="person">Firsa</>. Śmierć ma twarz obłąkanej kobiety, zarazem staruszki i dziewczynki. Żyje między ludęmi, którzy czasami ją wzruszają, czasami śmieszą. W czwartym akcie, żegnając Raniewską, Szarlotta z kołysanego jak dziecięcy becik tobołka wysypuje ziemię, jakby pieczętowała grób. W