Obijałam się do ok. 16, potem wchłonęłam <orig>obiadia</> i popędziłam do centrum, do Adama. Pojechaliśmy do niego, po Evę i Grzesia, poczekaliśmy jeszcze ok. godziny na Maćka, który wpierw był u babci, a potem jakoś dużo czasu mu zajęło zejście na dół (a nas pragnienie paliło), no ale w końcu udało nam się zakupić po dużym Heinekenie na łebka (nawet <orig>Eva</> do sklepu weszła), a wraz ze zdobyczą udaliśmy się nad kanałek <emot>:)</> Całkiem śmiesznawo było, nie ma co <emot>:)</> Gdyby nie to, że znowu nas Zocha przycięła... ehh... Adam, nie chce mi się mierzyć temperatury... bo i tak do szkoły muszę iść... Maciek, na