głębokim milczeniu słuchałyśmy kolęd, które rozbrzmiewały z zaciemnionej strażnicy. Stille Nacht, heilige Nacht, śpiewali nasi mordercy na głosy. Nobliwie i świątobliwie, bo każdy z nich czuł się heilig. Przybył ich wyższy przełożony, a chórowi przewodził diabeł.<br><br>W styczniu opuściłyśmy Wrocław. Szłyśmy po tysiąc w każdej kolumnie. Spałyśmy w lesie, jeśli udało nam się dotrzeć do lasu, a gdy miałyśmy szczęście, to w stodołach i szopach. Bauerzy dawali nam czasem kapustę lub zupę z kapusty. Sami niewiele mieli. W polu dopadał nas wiatr, który zatykał dech, przyginał i zwalał z nóg. A należało się szybko podnosić, bo diabeł podążał za nami i rozlegały się